Jeżeli nie dekupażuję, to w maju na pewno "dłubię w ziemi". Koleżanka udostępniła mi kawałeczek ogródka i posadziłam truskawki. Tęsknoty do owoców z własnego ogrodu nie da się wyrwać z duszy. Gdy obrodzą, jaka z tego będzie konfitura!
Nie tylko pracowałam, także skorzystałam z pięknej pogody i okazyjnie spędziłam trzy dni na żaglach w Giżycku.
Było przedziwnie lipcowo! Niebiesko górą, niebiesko dołem, gorące słońce i wiatr! Nocowanie żaglówką przycumowaną na dziko w szuwarach, cisza pod księżycem, tyle nowych pojęć: halsowanie, luzowanie, buchtowanie. Z przejęcia całkiem zapomniałam, że ja przecież boję się wody!
Mam nadzieję, że wszyscy Odwiedzający równie czynnie i atrakcyjnie spędzili ten okres "przedłużonego weekendu".
P.S. Prostuję- kochani Odwiedzający, jeśli leniuchowaliście, to Wam zazdroszczę. To stan "nicnierobienia" albo rozmyślania "nad życiem w ogólności i szczegółach" uważam za bardziej naturalny!
P.S. Prostuję- kochani Odwiedzający, jeśli leniuchowaliście, to Wam zazdroszczę. To stan "nicnierobienia" albo rozmyślania "nad życiem w ogólności i szczegółach" uważam za bardziej naturalny!
zdjęcia cudne myślmy niestety w tym roku majóweczke w domku spędzili pozdrawiam ciepluteńko
OdpowiedzUsuńśliczne prace ! a Giżycka i tej mnogości błękitów bardzo zazdroszczę ;o)
OdpowiedzUsuń